Pobierz aplikację FUN APP

z RBL.TV na żywo!

News

WOJNA GŁOŚNOŚCI?! (KONKURS)

Źrodło zdjęcia: stekkie.com

Czy we współczesnej muzyce istnieją jakiekolwiek granice głośności? Dlaczego płyta po wciśnięciu PLAY czasem "zabija" swoimi decybelami? Jeżeli jesteś biernym słuchaczem, który nie śledzi na bieżąco trendów muzycznych, takie pytania będziesz sobie zadawał w nieskończoność. Nie będziesz wiedział, czym jest kompresja dźwięku, mastering, nie będziesz dostrzegał zasadniczej różnicy między starymi analogowymi nagraniami z winyla, a tymi cyfrowymi, które weszły wraz z erą płyt CD. I wcale nie rozchodzi się tutaj o szum, który niegdyś dla przeciętnego słuchacza był czymś całkiem normalnym. WSZYSTKO ROZBIJA SIĘ O GŁOŚNOŚĆ.


 


Źródło: Wikipedia.com
 

To właśnie głośność jest obecnie najważniejszą "reklamą" muzycznych korporacji. "Im głośniej, tym lepiej" - taką zasadą kierują się szefowie labelów. Jeśli jesteś artystą i Twoja muzyka ma za mało decybeli, to to co robisz jest w jakimś sensie spisane na straty... A dlaczego? Bo nie pasujesz już do reszty kapel, które nagrywają głośniej od Ciebie i tym samym Cię wyprzedziły - reszty, która dała się wplątać w błędne koło "WOJNY GŁOŚNOŚCI". Nie masz wyjścia i godzisz się na uczestnictwo w tym całym dziwnym procesie, bo nie chcesz, by Twoja muzyka i talent przeszły obok słuchaczy obojętnie.

 

 

WOJNA GŁOŚNOŚCI


Jak do tego doszło, że głośność stała się trendem i współcześnie jest tak niezwykle ważna? Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie jest banalna. Wyobraź sobie, że słuchasz 3 utworów. Dwa z nich są bardzo ciche, a trzeci jest bardzo głośny. Który utwór wryje się w Twoją pamięć najszybciej? Jeżeli takiego zestawienia słuchałbyś na okrągło, po szybkim czasie spostrzegłbyś, że chodzi o trzeci, najgłośniejszy kawałek. Istnieje mianowicie większe prawdopodobieństwa, że głośniejsza muzyka szybciej dotrze do ucha przeciętnego Kowalskiego i zostanie przyswojona najszybciej. Myślenie w ten sposób o pojedynczych singlach szefom wytwórni już nie wystarcza- nie chodzi o to, żeby głośny był jeden track. GŁOŚNY MUSI BYĆ CAŁY ALBUM. Kolejni wydawcy prześcigają się zatem, żeby nie odstawać od konkurencji i nalegają, by artyści nagrywali coraz głośniejsze albumy. To już czysty marketing...


Wszystko zaczęło się w 1982-1983 roku, kiedy do obiegu weszły pierwsze krążki CD. Wojna głośności, a w zasadzie loudness War,  to tendencja we współczesnym przemyśle muzycznym, aby nagrywać, produkować i dystrybuować nagrania o coraz większej głośności i kompresji dynamiki. Celem takich zabiegów jest postrzeganie nagrań jako wyróżniających się wobec innych. Kompresja dynamiki sprawia, że sztucznie zwiększa się pod względem natężenia dźwięki z pułapu najcichszych, przez co ogólnie cały utwór brzmi o wiele głośniej, nie ma już mowy o jakiejkolwiek naturalności brzmienia instrumentów. Potwórzmy jeszcze raz: NIE MA MOWY O NATURALNOŚCI BRZMIENIA INSTRUMENTÓW. Gdzie zatem podziało się miejsce wartości samej muzyki? Być może gdzieś między papierami w księgowości, a być może, mówiąc najprościej, wartość sztuki nieustannie stacza się. Smutne. Muzyka w wojnie głośności traci swoją dynamikę, bo... (sic!) ciche momenty w utworze stają się głośne!  Wszystko jest "zrównane" i zatraca się jednocześnie zamysł artysty, który mozolnie budował swoją koncepcję i wizję dźwięków. Warto dodać, że ta sama technika (kompresja dynamiki) jest stosowana we wszystkich reklamach radiowych i telewizyjnych.



Ten film w szybki sposób wyjaśnia koncepcję "wojny głośności":



 

Kierunek trendu nie jest obojętny dla artystów-weteranów. Tak Bob Dylan mówi o trendzie głośności: Słuchasz tych nowych płyt i są okropne, dźwięk je całkowicie przykrywa. Nie można niczego rozróżnić: ani wokalisty, niczego – zupełnie jak szum.

Tak się przedstawia wybrana lista płyt (Wikipedia.com), na której słychać zastosowany patent na głośność:

  • Christina Aguilera – „Back to Basics”
  • Lily Allen – „Alright, Still”
  • Arctic Monkeys – „Whatever People Say I Am, That's What I'm Not”
  • Depeche Mode –  „Playing the Angel”
  • The FlamingLips –  „At War with the Mystics”
  • Paul McCartney – „Memory Almost Full”
  • Metallica – „Death Magnetic”
  • Muse – „Black Holes and Revelations”
  • Queens of the Stone Age – „Songs for the Deaf”
  • Red Hot Chili Peppers – „Californication”
  • Rush – „Vapor Trails”
  • Santana – „Supernatural”
  • Sting – „Brand New Day”
  • The Stooges – „Raw Power” (1997 remix)

 

 

REKORDOWA METALLICA
 

Trzeba przyznać, że tym metalowym mistrzom najbardziej udało się przykuć uwagę wszystkich uszu muzycznego świata. Ich ostatni album „Death Magnetic” jednogłośnie pobił rekord  dopalenia dźwięku. Czy fani to docenili? Mimo świetnego przyjęcia albumu, pojawiło się mnóstwo zastrzeżeń, co do jakości samego brzmienia muzyki. Fani z całego świata szybko zaczęli narzekać na przestery, trzaski, zniekształcenia dźwięku i sztucznie brzmiące instrumentarium. Wprost ocenili, że album został nagrany za głośno! Oliwy do ognia dodał fakt, że jakiś czas później płyta „Death Magnetic” ukazała się w formie dodatku do gry „Guitar Hero III”. Tutaj, wprost przeciwnie, muzyka zabrzmiała zgodnie z oczekiwaniami fanów i nie nosiła śladów poprzedniego, głośnego masteringu. Czyżby jakaś forma rekompensaty? Szkoda, że po fakcie... W internecie pojawiła się nawet petycja, w której fani grupy prosili o ponowny mastering materiału.


Rekord wojny głośności w podobnym czasie próbowała pobić reaktywowana grupa Guns N' Roses pod dwództwem Axel Rose'a. Jednak „Chinese Democracy” miało się do Metallicy nijak pod tym względem...



Poniższy film porównuje brzmienie utworu Metallicy z płyty „Death Magnetic” oraz „Guitar Hero III”. Już wiecie, dlaczego fani tak mocno zareagowali na stratę jakości?



 

 

 

WALCZ Z GŁOŚNOŚCIĄ!

 

Nadmierne decybele to problem artystów, którzy zmuszani wymogami rynku, już w momencie produkcji albumu starają się grać głośno. W ten sposób gdzieś gubi się dbałość o dźwięk. Priorytet jest po prostu inny... Ale cierpią na tym także zwykli słuchacze. Jakość nowych płyt, nawet tych topowych artystów, zawodzi coraz częściej. Ciche trzaski i przestery stają się normą - czymś, do czego ucho stopniowo się przyzwyczaiło.  Sprasowany dźwięk staje się wizytówką obecnej doby dźwięku.

Nie wszyscy godzą się na taki stan rzeczy i podejmują walkę. Przykładem jest Ian Shepherd. Ten znany realizator masteringu dzieli się swą wiedzą w Internecie, m.in. na blogu MasteringMedia. Jego inicjatywa ma charakter oddolny, społeczny i nie stoją za nią żadne cele natury promocyjnej. Ian Shepherd, prowadzący witrynę Production Advice, w proteście przeciwko zdecydowanie zbyt głośnym płytom CD i wojnie głośności postanowił zorganizować Dynamic Range Day (Dzień Dynamiki). Dniem tym jest 20 marca. Aktualnie jest na etapie gromadzenia wokół tematu ludzi zainteresowanych poparciem tej słusznej sprawy. Każdy może zamanifestować swe poparcie chociażby poprzez umieszczenie baneru.

 

Źrodło: flixya.com

 

REBELIANCIE! MASZ SZANSĘ NA WYGRANĄ!

Interesuje nas Twoje zdanie na omawiany temat! Czy uważasz, że obecny trend na dopalone brzmienie jest lekką przesadą? A może wręcz odwrotnie lubisz głośne albumy? Jakie widzisz rozwiązanie problemu? Czy kompromis głośności i jakości jest możliwy? W komentarzu poniżej w kilku zdaniach wyraź swoje stanowisko i wygraj nagrody!
 

ZASADY KONKURSU:

Trzy pierwsze osoby, które jeszcze dziś w komentarzu poniżej w najciekawszy sposób wyrażą swoją opinię otrzymają podwójne bilety na EVENT HORIZON FESTIWAL, który odbędzie się już 15 października w łódzkiej Atlas Arenie! Zagrają HURT, DEZERTER, HAPPYSAD i PIDŻAMA PORNO!
ALE TO NIE KONIEC! Trzy pierwsze osoby otrzymają również najnowszą płytę Closterkeller „Bordeaux”!  


Z pozostałych osób wybierzemy 5, które otrzymają podwójne bilety na wspominany EVENT HORIZON FESTIWAL!

Na odpowiedzi czekamy do 12 października!

DO DZIEŁA!


 

 

Ocena: 0 0

Polecamy

Komentarze

  • asia.karkowska

    2011-10-07 | 19:30

    Pominąwszy już to, że faktycznie głośność szkodzi naszemu słuchowi, uważam że im więcej decybeli to nie znaczy od razu lepiej, każdy z nas uwielbia skakać na głośnych koncertach ale każdy tak samo lubi sobie zrobić herbaty, usiąść wygodnie i wręcz rozkoszować się muzyką, poniekąd się nią wyciszając. Rozwiązaniem byłby kompromis, i wyczucie tych granic, które są słyszalne nawet dla nie melomanów. Popieram wojnę głośności, bo jeśli nastąpi eskalacja "głośnych płyt" to zaczynam obawiać się o słuch moich dzieci. Chociaż wiadomo że określone gatunki muzyczne, wymagają hałasu, ale to nie znaczy że dźwięki gitary, perkusji i wokalu mają stać się jednym wielkim bełkotem. Muzyka to sztuka, a nie prześciganie się kto kogo bardziej ogłuszy! Pozdrawiam Rebel, który robi hałas, ale taki że nawet moja 50-letnia mama lubi Was słuchać i oglądac :) Aśka.

  • olszan

    2011-10-07 | 17:07

    No jasne że uważam to za przesadę. To jest dążenie do tego że muzyka sama w sobie schodzi na drugi plan a na pierwszy wyłaniają się sposoby jak tu ją dobrze sprzedać. Bardzo dobry artykuł. Nie wiem czy pamiętacie może jeszcze jak świat "przestrajał" się na 440Hz? Było podobnie, prawdziwi muzycy protestowali a i tak przeszło :( Efekt to był chyba tam taki że lekko wzmocnione wysokie tony z tym że ucho słuchacza szybciej się męczyło. Co im tam, ważne aby pierwsze dwa kawałki wkręciły się mocniej w głowie a co dalej z wrażeniem estetycznym muzyki już zostaje nieważne. Mówimy nie głośności! :P Sam hałas to nie muzyka :)

  • aForest

    2011-10-07 | 16:55

    Metallica z Death Magnetic "dolała oliwy do ognia" swoim bardzo kontrowersyjnym wydawnictwem, zaczęto wtedy też nagłaśniać problem. Pierwszą płytę Metallicy usłyszałem w II programie PR w audycji "Muzyka Młodych" pod redakcją Marka Gaszyńskiego, co istotne - w stereo. W tamtych czasach królowały winyle i kasety, o ile te pierwsze w chwili obecnej stają się "białymi krukami" drugie zostały wyparte przez CD. Wtedy to istotna była głośność, szybkość niczym w oldschoolowym punk rocku - byle głośniej - a wszelakie braki warsztatowe maskowała wściekła ekspresyjność nagrań przy niskiej jakości produkcji. Obecnie ten trend jakby wracał, choć nie ma _żadnych_ podstaw warsztatowych, a obecni słuchacze wręcz cenią sobie najbardziej klarowność, selektywność poszczególnych instrumentów - bo inwestują w coraz lepszy sprzęt. Nagłaśnianie problemu i walka z nim przynosi skutki, o czym wspomniana Metallica z Death Magnetic sama przekonała się na własnej skórze - poprzez bojkot najwierniejszych fanów. Nikt tak nie weryfikuje błędnych decyzji jak własny portfel, do którego zamiast napływać coraz większe pieniądze z tantiemów, te uciekają przez bojkot fanów - którzy są coraz bardziej wymagający, tak jak i sprzęt, który oferuję nieskazitelny dźwięk, którego oczekujemy my fani. Best Regards, aforest@o2.pl

  • TenAndrzej

    2011-10-07 | 16:45

    Muzyka traci charakter niestety, traci ten pazur. Albo odwrotnie, cała muzyka to jeden wielki pazur, a gdzie miejsce na całą resztę? Coraz więcej próbuje się wykrzyczeć, a wszystko w pogoni za zielonymi i w duchu jakiegoś dziwnego trendu "im głośniej tym lepiej". Kto na tym traci? My.

  • yomyn

    2011-10-07 | 16:44

    Za prawdziwą moc muzyki nie odpowiada głośność ale energia jaką muzycy przekazują słuchaczom. Nie ważne jak głośno bym słuchał wymienionych artystów, więcej adrenaliny, emocji oraz dreszcze i tak będę miał słysząc, nawet cicho, gdzieś w oddali Led Zeppelin, Black Sabbath czy stare płyty Motorheada. ;)

  • Damian.Szumiec

    2011-10-07 | 16:35

    Moim zdaniem plyta powinna byc nagrana normalnie,a nie z uwaga na glosnosc.Jezeli chcemy glosno posluchac muzyki danego zespolu poprostu idziemy na koncert:)W tamtym roku wlasnie po koncercie Closterkeller na drugi dzien ledwo co slyszalem:)Ale bylo Zajefajnie:) Ps:w tym roku tez sie na nich wybieram 16.10 do Alibi:) szumiec@vp.pl

  • dymek19

    2011-10-07 | 16:30

    Moim zdaniem głośne słuchanie muzyki nie jest dobre, ponieważ prowadzi powoli do utraty słuchu. Głównym powodem jest właśnie jakość odbieranej muzyki, zarówno tej z odtwarzaczy Cd, mp3 oraz telefonów komórkowych. Różne natężenie głośności prowadzi właśnie do pogorszenia słuchu. Jedynym kompromisem jest rzadsze słuchanie muzyki, w mniejszej ilości.

  • DariaIvanotta

    2011-10-07 | 16:29

    Uważam że głośność ma granice.. czasami pomiędzy samym łomotem a muzyką przebiega cienka granicą którą w łatwy sposób można przekroczyć i z przyjemności nici a tylko ból głowy przychodzi :)

  • marqina

    2011-10-07 | 15:27

    Coś w tym jest, mam kilka z płyt wymienionych i dźwięk jest często denerwujący. To nieuczciwe i trochę dziwne, że tak teraz nagrywają płyty, które moim zdaniem byłyby dużo lepsze, gdyby były nagrywane w "stary" sposób. Tak czy inaczej, to czasami lubię sobie odkręcić trochę głośności z głośników, jednak co za dużo to niezdrowo.

  • Szymon.Bielawski

    2011-10-07 | 15:12

    Krótko mówiac:Głośność nie ma granic ale trzeba być dobrym muzykiem aby być bardzoooooooooooooooooooooooooooooooo głośnym!szymekbielawski@gmail.com

  • Poprzedni 1 2 3 Następny

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować aby dodawać komentarze.

Zaakceptuj Politykę Prywatności naszej strony