Konkurs
Tagi: loudness war HAPPYSAD DEZERTER PIDŻAMA PORNO HURT EVENT HORIZON FESTIWAL Wojna głośności
[KONKURS] WOJNA GŁOŚNOŚCI?!
data rozpoczęcia: 2011-10-07
data zamknięcia: 2011-10-12
Źrodło zdjęcia: stekkie.com
Czy we współczesnej muzyce istnieją jakiekolwiek granice głośności? Dlaczego płyta po wciśnięciu PLAY czasem "zabija" swoimi decybelami? Jeżeli jesteś biernym słuchaczem, który nie śledzi na bieżąco trendów muzycznych, takie pytania będziesz sobie zadawał w nieskończoność. Nie będziesz wiedział, czym jest kompresja dźwięku, mastering, nie będziesz dostrzegał zasadniczej różnicy między starymi analogowymi nagraniami z winyla, a tymi cyfrowymi, które weszły wraz z erą płyt CD. I wcale nie rozchodzi się tutaj o szum, który niegdyś dla przeciętnego słuchacza był czymś całkiem normalnym. WSZYSTKO ROZBIJA SIĘ O GŁOŚNOŚĆ.
Źródło: Wikipedia.com
To właśnie głośność jest obecnie najważniejszą "reklamą" muzycznych korporacji. "Im głośniej, tym lepiej" - taką zasadą kierują się szefowie labelów. Jeśli jesteś artystą i Twoja muzyka ma za mało decybeli, to to co robisz jest w jakimś sensie spisane na straty... A dlaczego? Bo nie pasujesz już do reszty kapel, które nagrywają głośniej od Ciebie i tym samym Cię wyprzedziły - reszty, która dała się wplątać w błędne koło "WOJNY GŁOŚNOŚCI". Nie masz wyjścia i godzisz się na uczestnictwo w tym całym dziwnym procesie, bo nie chcesz, by Twoja muzyka i talent przeszły obok słuchaczy obojętnie.
WOJNA GŁOŚNOŚCI
Jak do tego doszło, że głośność stała się trendem i współcześnie jest tak niezwykle ważna? Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie jest banalna. Wyobraź sobie, że słuchasz 3 utworów. Dwa z nich są bardzo ciche, a trzeci jest bardzo głośny. Który utwór wryje się w Twoją pamięć najszybciej? Jeżeli takiego zestawienia słuchałbyś na okrągło, po szybkim czasie spostrzegłbyś, że chodzi o trzeci, najgłośniejszy kawałek. Istnieje mianowicie większe prawdopodobieństwa, że głośniejsza muzyka szybciej dotrze do ucha przeciętnego Kowalskiego i zostanie przyswojona najszybciej. Myślenie w ten sposób o pojedynczych singlach szefom wytwórni już nie wystarcza- nie chodzi o to, żeby głośny był jeden track. GŁOŚNY MUSI BYĆ CAŁY ALBUM. Kolejni wydawcy prześcigają się zatem, żeby nie odstawać od konkurencji i nalegają, by artyści nagrywali coraz głośniejsze albumy. To już czysty marketing...
Wszystko zaczęło się w 1982-1983 roku, kiedy do obiegu weszły pierwsze krążki CD. Wojna głośności, a w zasadzie loudness War, to tendencja we współczesnym przemyśle muzycznym, aby nagrywać, produkować i dystrybuować nagrania o coraz większej głośności i kompresji dynamiki. Celem takich zabiegów jest postrzeganie nagrań jako wyróżniających się wobec innych. Kompresja dynamiki sprawia, że sztucznie zwiększa się pod względem natężenia dźwięki z pułapu najcichszych, przez co ogólnie cały utwór brzmi o wiele głośniej, nie ma już mowy o jakiejkolwiek naturalności brzmienia instrumentów. Potwórzmy jeszcze raz: NIE MA MOWY O NATURALNOŚCI BRZMIENIA INSTRUMENTÓW. Gdzie zatem podziało się miejsce wartości samej muzyki? Być może gdzieś między papierami w księgowości, a być może, mówiąc najprościej, wartość sztuki nieustannie stacza się. Smutne. Muzyka w wojnie głośności traci swoją dynamikę, bo... (sic!) ciche momenty w utworze stają się głośne! Wszystko jest "zrównane" i zatraca się jednocześnie zamysł artysty, który mozolnie budował swoją koncepcję i wizję dźwięków. Warto dodać, że ta sama technika (kompresja dynamiki) jest stosowana we wszystkich reklamach radiowych i telewizyjnych.
Ten film w szybki sposób wyjaśnia koncepcję "wojny głośności":
Kierunek trendu nie jest obojętny dla artystów-weteranów. Tak Bob Dylan mówi o trendzie głośności: Słuchasz tych nowych płyt i są okropne, dźwięk je całkowicie przykrywa. Nie można niczego rozróżnić: ani wokalisty, niczego – zupełnie jak szum.
Tak się przedstawia wybrana lista płyt (Wikipedia.com), na której słychać zastosowany patent na głośność:
- Christina Aguilera – „Back to Basics”
- Lily Allen – „Alright, Still”
- Arctic Monkeys – „Whatever People Say I Am, That's What I'm Not”
- Depeche Mode – „Playing the Angel”
- The FlamingLips – „At War with the Mystics”
- Paul McCartney – „Memory Almost Full”
- Metallica – „Death Magnetic”
- Muse – „Black Holes and Revelations”
- Queens of the Stone Age – „Songs for the Deaf”
- Red Hot Chili Peppers – „Californication”
- Rush – „Vapor Trails”
- Santana – „Supernatural”
- Sting – „Brand New Day”
- The Stooges – „Raw Power” (1997 remix)
REKORDOWA METALLICA
Trzeba przyznać, że tym metalowym mistrzom najbardziej udało się przykuć uwagę wszystkich uszu muzycznego świata. Ich ostatni album „Death Magnetic” jednogłośnie pobił rekord dopalenia dźwięku. Czy fani to docenili? Mimo świetnego przyjęcia albumu, pojawiło się mnóstwo zastrzeżeń, co do jakości samego brzmienia muzyki. Fani z całego świata szybko zaczęli narzekać na przestery, trzaski, zniekształcenia dźwięku i sztucznie brzmiące instrumentarium. Wprost ocenili, że album został nagrany za głośno! Oliwy do ognia dodał fakt, że jakiś czas później płyta „Death Magnetic” ukazała się w formie dodatku do gry „Guitar Hero III”. Tutaj, wprost przeciwnie, muzyka zabrzmiała zgodnie z oczekiwaniami fanów i nie nosiła śladów poprzedniego, głośnego masteringu. Czyżby jakaś forma rekompensaty? Szkoda, że po fakcie... W internecie pojawiła się nawet petycja, w której fani grupy prosili o ponowny mastering materiału.
Rekord wojny głośności w podobnym czasie próbowała pobić reaktywowana grupa Guns N' Roses pod dwództwem Axel Rose'a. Jednak „Chinese Democracy” miało się do Metallicy nijak pod tym względem...
Poniższy film porównuje brzmienie utworu Metallicy z płyty „Death Magnetic” oraz „Guitar Hero III”. Już wiecie, dlaczego fani tak mocno zareagowali na stratę jakości?
WALCZ Z GŁOŚNOŚCIĄ!
Nadmierne decybele to problem artystów, którzy zmuszani wymogami rynku, już w momencie produkcji albumu starają się grać głośno. W ten sposób gdzieś gubi się dbałość o dźwięk. Priorytet jest po prostu inny... Ale cierpią na tym także zwykli słuchacze. Jakość nowych płyt, nawet tych topowych artystów, zawodzi coraz częściej. Ciche trzaski i przestery stają się normą - czymś, do czego ucho stopniowo się przyzwyczaiło. Sprasowany dźwięk staje się wizytówką obecnej doby dźwięku.
Nie wszyscy godzą się na taki stan rzeczy i podejmują walkę. Przykładem jest Ian Shepherd. Ten znany realizator masteringu dzieli się swą wiedzą w Internecie, m.in. na blogu MasteringMedia. Jego inicjatywa ma charakter oddolny, społeczny i nie stoją za nią żadne cele natury promocyjnej. Ian Shepherd, prowadzący witrynę Production Advice, w proteście przeciwko zdecydowanie zbyt głośnym płytom CD i „wojnie głośności” postanowił zorganizować Dynamic Range Day (Dzień Dynamiki). Dniem tym jest 20 marca. Aktualnie jest na etapie gromadzenia wokół tematu ludzi zainteresowanych poparciem tej słusznej sprawy. Każdy może zamanifestować swe poparcie chociażby poprzez umieszczenie baneru.
Źrodło: flixya.com
REBELIANCIE! MASZ SZANSĘ NA WYGRANĄ!
Interesuje nas Twoje zdanie na omawiany temat! Czy uważasz, że obecny trend na dopalone brzmienie jest lekką przesadą? A może wręcz odwrotnie lubisz głośne albumy? Jakie widzisz rozwiązanie problemu? Czy kompromis głośności i jakości jest możliwy? W komentarzu poniżej w kilku zdaniach wyraź swoje stanowisko i wygraj nagrody!
ZASADY KONKURSU:
5 osób, które w komentarzu poniżej w najciekawszy sposób wyrażą swoją opinię, otrzyma podwójne bilety na EVENT HORIZON FESTIWAL, który odbędzie się już 15 października w łódzkiej Atlas Arenie! Zagrają HURT, DEZERTER, HAPPYSAD i PIDŻAMA PORNO!
Na odpowiedzi czekamy do 12 października!
DO DZIEŁA!
Polecamy
Komentarze
-
carramba
2011-10-12 | 23:22
Wojna głośności to tak naprawdę, niestety, walka o pieniądze. Bo czymże teraz jest muzyka? Pokarmem duszy? Jedną z możliwości artysytycznego wyrazu? W dzisiejszych czasach to przede wszystkim produkt, mający na siebie zarobić. Przemysł muzyczny jest sumą dwóch skrajności - wyrazu artystycznego oraz wielkich pieniędzy. Najlepszym rozwiązaniem byłby kompromis tych dwóch tak różnych a przenikających się materii. Pamiętajmy, że my decydujemy czego chcemy słuchać. Na przykładzie reklam - nikt nie zmusi mnie abym wysłuchiwała głośno krzyczących spotów w telewizji - zawsze zmieniam poziom głośności na niższy. Wybierajmy produkt, który według nas jest lepszy, a prędzej czy później mechanizmy ekonomiczne muszą zadziałać (a przynajmniej taką mam nadzieję). Ja wybieram płyty cichsze, ale za to lepsze w odbiorze, a także zdrowsze dla zmysłu słuchu.
-
balbina
2011-10-12 | 12:58
Szczerze, wątpię aby większość z osób, która czy tu, czy w jakimś innym miejscu wypowiedziała się na ten temat zauważała różnicę wcześniej. I czy w ogóle im to przeszkadzało. Mnie i mojemu plebejskiemu narządowi słuchu nie robi to za dużej różnicy. Gdybyście podali dwie wersje i prosili o wskazanie różnicy, z 99.99% pewnością nie znalazłabym jej. Także nie będę wychodzić na ulicę, protestować topless, wklejać to tu to tam nawołujących do 'walki' tekstów. Doskonale wiemy, że niczego to nie zmieni. My jesteśmy tu, na dole, a szczebli by zapukać do najwyższych, mnóstwo. Przeskoczymy? Naiwne. Jakiś protest artystów, owszem. Tu widzę cień szansy. Choć nacisk musiałby być cholernie duży. W każdej branży liczy się przede wszystkim wynik, a to, czy jakiś odsetek zrezygnuje z kupienia płyt, bo jest są za głośne, kogoś to w ogóle interesuje? Przykre, ale prawdziwe. Kompromis = bunt artystów. Jedyne rozwiązanie. Pozdrawiam. :)
-
talastrogg
2011-10-12 | 12:44
niechcacy skopiowalam komentarz, przeeeepraszam ;)
-
talastrogg
2011-10-12 | 12:34
Muzyka to emocje. Muzyka to słowo. Muzyka to dźwięk. Włączasz piosenkę i od pierwszych sekund wiesz, że to jest to. To łączy. To dzieli miłość przez ludzi. W słuchawkach czy na koncercie. Każda strona ma rację bo każda ma swój sposób wyrażania miłości.
-
talastrogg
2011-10-12 | 12:31
'Ciche' utwory daja wieksze mozliwosci. Dla potrzeb mozna dostatecznie podglosnic. Zdalam sobie sprawe, dzieki waszemu artykulowi, ze wole sluchac cichszego utworu ale w lepszej jakosci. Wtedy dostrzegam dzwieki, ktore mozna latwo zgubic sluchajac muzyki glosno. Ja trafiam na dzwiek, nie on na mnie. To ja staje sie poszukiwaczem brzmienia. I tym samym utwor staje sie wyjatkowy, tak jakby stworzony tylko dla mnie.
-
betka_18
2011-10-11 | 22:19
a jak dla mnie to wojna głośności stała się chorobą cywilizacyjną XXI wieku. Dzisiaj wszyscy krzyczą! krzyczą w domach, z okien, z plakatów, z telewizji, z radia i to zazwyczaj o niczym konkretnym, żeby tylko przykłuć uwagę innych i poinformować cały świat o swoim istnieniu. Moim zdaniem wszystko co jest prawdziwe i piękne zareklamuje się samo. Prawdziwy artysta będzie robił to co kocha w ciszy, nie będzie chciał otoczki. A to co ci wszyscy pseudo artyści robią z nami słuchaczami to jest zwykłe kłamstwo i ja jestem tego absolutną przeciwniczką! z pozdrowieniami- staroświecka dusza;)
-
PeaceAndLove
2011-10-11 | 20:43
Wiadomo, że każdy lubi co innego... ale porównywać jakoś muzyki z głośnością to jak porównywać skórę do lateksu. Czysta ignorancja, ale to już nikogo nie dziwi. Większość powie takie czasy,pytanie tylko kto te czasy tworzy ? Bo według mnie właśnie my wszyscy i wliczając w to muzyków! I tłumaczenie, że muzyk aby się wybił musi mieć 'głośne' utwory jest jakąś paranoją.. Muzyka była, jest i będzie, a jeśli jest dobra - nie potrzebuje do tego "ślicznej pozłacanej rameczki" . Jest wiele utworów, które mimo upływu lat nadal możemy usłyszeć. A dlaczego? Bo są po prostu dobre. Bez żadnej komercyjnej otoczki. I może właśnie dzięki temu pozostają 'nieśmiertelne' o czym na pewno nie będziemy mogli powiedzieć za kilkanaście lat o niektórych utworach tworzonych obecnie. Bo co będziemy mieli wspominać? Szum czy gwar? Ale jest pewne pocieszenie, a mianowicie są jeszcze zespoły/ wokaliśći nie przeżarci tym jadem...
-
mariush5532
2011-10-11 | 11:59
Nie opowiadam się za dopalaniem brzmienia z prostego względu. Sam jestem muzykiem i lubię naturalność w muzyce ponieważ nie zapominajmy że muzykę tworzą ludzie i takie chce mieć wrażenie obcując z nią na co dzień. Kompresja niszczy naturalną dynamikę instrumentów przez co słuchacz otrzymuje produkcję, przy której jego percepcja nie będzie narażona na wysiłek tzn. odbiorca otrzymuje wszystko na talerzu. Nie ma drugiego planu. Słuchając starych nagrań cieszę się odkrywając za 2,4,8, 20 razem, coś czego wcześniej nie słyszałem, co mi umknęło. Sprawia mi to ogromną radość. Aktywne słuchanie muzyki polega na koncentrowaniu się na niej i smakowaniu każdego dźwięku. W przypadku obecnych produkcji za każdym razem słyszę to samo, wszystkie dźwięki są zlane za sobą w jeden wielki bigos przez co muzyka staje się nużąca choćby nie wiem jak bardzo była wartościowa. mariusz.jasiak@gmail.com
-
Mona
2011-10-09 | 19:22
Hmm... no dyskusja na ten temat rzeczywiście mogłaby trwać i trwać... ale szczerze co my możemy zrobić? Mamy czasy pogoni, jeden przeskakuje drugiego by zyskać fana... Kto jest wierny zostanie przy swoim ukochanym dobrym starym zespole, nie biorącym udziału w tej pogoni...chociaż? Sądzę że i tak wezmą prędzej udział w tej technologicznej farsie czy to subtelniej czy nie, tak że my coraz bardziej głusi nawet nie zauważymy kiedy. Mogę powiedzieć że osoby które są "smakoszami" pójdą poprostu na koncert a słowa mają zawsze w sercu jak ja... a najbardziej i tak grzeje mnie brzmienie gitarki... A RHCP? i taaak mam szacun... Za to Pidżama wymiata (nie jestem znawczynią) ale i bez bajerów więc!!! Robimy Haaaałas!!!! Yeah!
-
mrpiotrosso
2011-10-09 | 18:05
w dobie dzisiejszej techniki produkowane są takie sprzęty że dopieszczanie muzy traci jakikolwiek sens ponieważ każdy meloman ma napewno sprzęcior że odpada mu farba ze scian bądz tapeta zależy co kto ma hehe na ścianach 7.1 5.1 2.1 niskich częstotliwości nie trzeba podbijać mamy bufery przecież. Jak dla mnie nagłaśnianie płyt jest niepotrzebne, racja że przez to traci sie na jakości ale zwykły kowalski może mieć inne odczucia czym sie różni racja od dupy ?? niczym każdy ma swoją. Pozdro dla wszystkich rebeliantów i ekipy rebel tv
1 2 Następny