Pobierz aplikację FUN APP

z RBL.TV na żywo!

News

Wielki człowiek Sting

Sting

Sting

W każdej dziedzinie życia, niezależnie od tego czy jest to sztuka, sport czy architektura, są postacie, które stają się jednostkami wybitnymi, którymi definiuje się ową kategorię. W wymienionych powyżej na pewno wspomnielibyśmy o Pablo Picasso, Diego Maradonie czy Antonio Gaudim. W muzyce też można by wymieniać setki nazwisk osób, które swoją twórczością wpłynęły na rozwój tej dziedziny. Jedną z takich postaci jest niedawny jubilat, obchodzący kilka dni temu swoje 60. urodziny – Sting.

Koncert świętujący tę uroczystą okazję był oczywiście ogromnym wydarzeniem w świecie muzycznym. Wszystkie zyski zostały przeznaczone na cele charytatywne, co nie jest zaskoczeniem jeśli chodzi o Stinga, który od zawsze starał się wspierać podobne akcje. Nie zabrakło wystąpień takich sław jak: Bruce Springsteen, Lady Gaga, Billy Joel, Stevie Wonder czy will.i.am. Każdy z artystów zagrał piosenki Stinga, wraz z samą gwiazdą akompaniującą im wszystkim. Piosenkarz przyznał, że dobrze się czuje ze swoim wiekiem, gdyż zawsze czuł się stary. Nie można się dziwić patrząc na jego biografię i na to co do tej pory dokonał w swoim życiu.

 

POCZĄTKI

Urodzony w październiku 1951 roku w Newcastle w Anglii Gordon Sumner zaczynał swoje życie jak każdy zwyczajny chłopak w tamtych czasach – szkoła przeplatała się z dorywczymi pracami, którymi starał się pomóc rodzinie. Często pomagał swojemu ojcu, Ernestowi Matthew Sumnerowi, który wcześnie rano rozwoził mleko po okolicy. W następnych latach pracował jako m.in. robotnik na budowie, kontroler biletów autobusowych czy poborca podatkowy. Po ukończeniu szkoły wyższej Northern Counties College of Education w 1974 roku pracował jako nauczyciel przez dwa lata.

Przez cały ten czas to jednak muzyka była jego wielką pasją. Już w przerwach między szkołą a rozwożeniem mleka ćwiczył pierwsze melodie na swojej gitarze odziedziczonej po wujku, który wyemigrował do Kanady i był zmuszony zostawić swój instrument. Mały Gordon przyjął prezent z wdzięcznością, nie zrażając się nawet faktem, że posiadała ona jedynie pięć strun. Podczas nauki na uniwersytecie i pracy w szkole wieczory przeważnie spędzał grając na basie z lokalnymi zespołami jazzowymi. Wtedy też uzyskał swój słynny pseudonim „Sting” (pol. „żądło”), gdy podczas jednego z koncertów pojawił się na scenie w żółtym swetrze w czarne pasy, przypominającym umaszczenie pszczoły. Ksywka ta trzyma się go aż do dnia dzisiejszego i jak sam się zwierza, nawet bliska rodzina zwraca się do niego używając tego pseudonimu artystycznego.

 

PIERWSZE SUKCESY

Dalsza kariera potoczyła się w niespodziewany sposób. Podczas jednego z koncertów w Newcastle zauważył go perkusista Stewart Copeland i po zapoznaniu się Sting postanowił porzucić swoją pracę nauczyciela i w styczniu 1977 przeniósł się do Londynu. Wraz z gitarzystą Henrim Padovanim rozpoczęli próby i grali pierwsze koncerty, ten jednak szybko został zastąpiony przez Andy’ego Summersa. W ten sposób uformował się skład zespołu, który w najbliższych latach królował na wszystkich listach przebojów, czyli The Police.

Jednak droga do sławy nie była taka prosta i przyjemna. Pomimo szybkiego podpisania kontraktu z wytwórnią płytową i wydania największego hitu zespołu „Roxanne”, brytyjskie media muzyczne podejrzewały zespół o zamiłowania punkowe, którego w tamtych czasach było najwięcej na wyspach, przez co nie dawały „Policjantom” możliwości na rozwój. Wtedy też grupa podjęła decyzję, aby spróbować swoich sił w Ameryce. Tam przeżyli klasyczną trasę koncertową w stylu prawdziwych rockmenów – wybór najtańszych dostępnych lotów, podróżowanie własnym vanem i naprawianie instrumentów między koncertami stało się częścią historii zespołu. Pod koniec eskapady mieli już spore grono fanów, a także podniosła się ranga ich koncertów, na których grali z coraz lepszymi kapelami i pojawiały się większe tłumy.

KARIERA Z THE POLICE

Po powrocie do Anglii singiel „Roxanne” stawał się coraz większym hitem na listach przebojów, a zespół zagrał trasę koncertową, podczas której na każdym koncercie była pełna sala. Pierwszy album, „Outlandos d’Amour” wydany w 1978 roku przyniósł kolejne hity w postaci piosenek „Can’t Stand Losing You” oraz „So Lonely”. Jednak to dopiero drugie wydawnictwo z następnego roku pt. „Regatta de Blanc” stało się kamieniem milowym w historii zespołu – obydwa kultowe utwory „Message In A Bottle” i „Walking On The Moon” sięgnęły po pierwsze pozycje na listach przebojów, tak samo jak i sam krążek na liście najlepszych albumów uplasował się na samym szczycie. Tytułowy kawałek instrumentalny „Regatta de Blanc” zdobył prestiżową nagrodę Grammy za najlepszy rockowy występ instrumentalny.

W marcu 1980 roku The Police wyruszyło w trasę koncertową podczas której grali m.in. w Meksyku, Indiach czy Egipcie. Po powrocie do kraju pod presją wytwórni płytowej zabrali się za nagrywanie kolejnego albumu, który ujrzał światło dzienne już w październiku. Sting do tej pory uważa „Zenyatta Mondatta” za najsłabsze wydawnictwo grupy, gdyż było tworzone w pośpiechu. Nie zmieniało to faktu, że kolejny instrumentalny utwór „Behind My Camel” zdobył nagrodę Grammy w tej samej kategorii co „Regatta”, a „Don’t Stand So Close to Me” uzyskał statuetkę w kategorii najlepszy rockowy występ duetu lub zespołu z wokalistą.

Kolejny album, „Ghost In The Machine” wydany w 1981 roku był muzycznie dużo bardziej dojrzały od pozostałych. Zawdzięczał to między innymi partiom na saksofonie dogranym przez samego Stinga, jak i popularnym w tamtych czasach klawiszom, które na potrzeby płyty nagrał Jean Roussel.

Ostatnia płyta zespołu, „Synchronicity” ukazała się w roku 1983. Jej największym hitem była piosenka „Every Breath You Take”, która do tej pory jest jedną z najczęściej granych w radiach na całym świecie, a także uzyskała nagrody Grammy w kategoriach najlepszej piosenki roku (wygrywając z „Bilie JeanMichaela Jacksona) i najlepszego popowego występu duetu lub zespołu z wokalistą. Sam album zdobył tę samą nagrodę w kategorii rockowej.

Grupa następnie wyruszyła w trasę koncertową, która okazała się ostatnią jaką kapela zagrała w XX. wieku. Sting zadecydował, że nadszedł dla zespołu czas na przerwę, gdyż udało im się już tak daleko zajść, że więcej już w trójkę nie będą mogli osiągnąć. Przez następne 20 lat zespołu The Police nie można było znaleźć na muzycznej mapie świata.

W 2007 roku zespół na nowo zaistniał, aby wyjechać na trasę koncertową upamiętniającą 30-lecie powstania. Podczas „The Police Reunion Tour” zagrali 152 koncerty w 28 krajach, uzyskując niesamowity wynik finansowy o wysokości 340mln dolarów.

 

KARIERA SOLOWA

Pierwsze solowe występy Sting zaliczał jeszcze grając z The Police, tak samo jak i nagrał swój pierwszy solowy album „The Dream of the Blue Turtles” w 1985 roku. W ciągu roku uzyskała ona miano potrójnej platynowej płyty. Podwójną platynę zdobyła drugi solowy album z 1987 roku „…Nothing Like the Sun”, na której głównym hitem był znany przebój „Englishman In New York”. Ten kawałek opisywał ekscentrycznego pisarza Quentina Crispa.

Kolejny album „The Soul Cages” (1991) to zestaw piosenek z głębokim przekazem, w których Sting sięga do swojej przeszłości szukając inspiracji w czasach dzieciństwa. Wszystkie zawarte na nim utwory nie były zbyt przyjazne dla radia, jednak wciąż płynąc na fali popularności i dużej rzeszy fanów zakochanych w głębokich przekazach autora, pomogła osiągnąć status platynowej płyty. Podczas trasy koncertowej nagrany został popularny do dziś album z serii „MTV Unplugged”.

Z upływem czasu i nagrywaniem następnych krążków krytycy nie mogli się nadziwić odporności Stinga na podążanie drogą komercyjną. Wciąż trzymał się swoich korzeni i inspiracji, nie oglądając się na to, co stawało się popularne na rynku muzycznym. „Ten Summoner’s Tales” (1993), „Mercury Falling” (1996) i sprzedany w ponad ośmiomilionowym nakładzie „Brand New Day” (1999) mieszały różne style muzyczne od country, przez bossa novę, aż po gospel. Ostatni krążek został okraszony najdłuższą trasą koncertową w historii – prawie 300 koncertów w 45 krajach dla prawie 3 milionów widzów! W 2003 nagrany został album „Sacred Love”, a w 2006 „Songs From the Labyrinth”.

Podczas powrotu The Police Sting nie próżnował i na jesieni 2009 został wydany „If On A Winter’s Night…”, którym artysta znów udowodnił, że nietuzinkowość to jego drugie imię. Album uraczony jest starodawnymi hymnami, kolędami i utworami folkowymi, których premiera odbyła się w klimatycznej atmosferze katedry w Durham. Wystąpienie to zostało nagrane i wydane w formie DVD, podobnie jak jego kolejny album „Symphonicities”, w którym przearanżował swoje piosenki pod akompaniament orkiestry symfonicznej.

 

60 LAT JAK JEDEN DZIEŃ…

Tytuł tego podrozdziału to zdecydowane nadużycie. Ze świecą szukać ludzi, którzy w trakcie swojego życia osiągnęli tak wiele. Sting był niezmordowany w swoich dążeniach – nie było okresów w jego życiu, które można by uznać za zmarnowane czy odpuszczone. Każdy rok przynosił nowości z jego strony, co zawsze cieszyło wszystkich – fanów, krytyków i zwykłych słuchaczy – gdyż nikt raczej nie był rozczarowany efektami jego pracy. Tak więc nie pozostaje nam nic innego jak życzyć temu wielkiemu artyście stu lat i czerpania radości z tego co robi. Bo my na pewno tę radość uzyskujemy.

Źródło: wikipedia.com oraz sting.com
Foto: www.pcdesktopwallpaper.com

Ocena: 1 0

Polecamy

Komentarze

  • U2fan

    2011-12-06 | 08:32

    Sting to jeden z tych artystów którzy na stałe wpisali się na karty muzycznej historii. Uwielbiam słuchać when the angels fall oraz fields of gold

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować aby dodawać komentarze.

Zaakceptuj Politykę Prywatności naszej strony