Pobierz aplikację FUN APP

z RBL.TV na żywo!

News

SLASH i Myles Kennedy - RELACJA z koncertu!

W zeszły czwartek gościliśmy w Krakowskiej Arenie jedną z bardziej rozpoznawalnych gwiazd rocka. Slash, bo o nim mowa wystąpił wraz z Myles'em Kennedym oraz zespołem The Conspirators, prezentując kawałki z nowej płyty, jak również te starsze hity.

Czy ugościliśmy tak ważnego gościa z należytym mu szacunkiem? Czy my zostaliśmy fair potraktowani przez krakowskich organizatorów? Wydaje mi się, że nie. Zacznę jednak od początku.

Do zabawy rozgrzać nas miał zespół Monster Truck, powiem szczerze, ze nie bardzo im to wyszło. Kawałki niezłe, ale zero integracji z publicznością oraz 30 minutowy koncert to chyba trochę mało. Tym bardziej, że kolejne 30 minut trzeba było czekać na gwiazdę wieczoru.

Pomijając liczbę osób, która była zaskakująco niska jak na tak oczekiwany koncert, trudno było się dobrze bawić. Wszystko za sprawą sceny, a raczej jej budowy. Podest nazywany sceną miał zaledwie (przypuszczam) 1,50 m., ponieważ sięgał ochroniarzom do ramion. Stojąc więc z tyłu publiczność nie miała szansy cokolwiek zobaczyć. Ja stojąc w pierwszych rzędach płyty - przy wzroście 167 cm - nie widziałam praktycznie nic, więc gdyby nie pomoc innych, wspominałabym ten koncert jako widok tysiąca głów.

Dobra, scena mogła być trochę niska, ale gdzie do cholery podziały się telebimy?! Nie było ani jednego ekranu! Wytłumaczcie mi więc jak osoby stojące z tyłu bądź te mające dalsze miejsca na trybunach miały cokolwiek widzieć?! Nie oszukujmy się, na koncerty chodzimy z trzech głównych powodów: posłuchać artysty na żywo, zobaczyć go i dla rozrywki. Niestety tym razem prócz idealnego pod względem muzycznym jak i show koncertu, nie było nic. Tu właśnie chciałabym nawiązać do drugiej strony medalu.

Chłopakom nie można było nic zarzucić. Koncert był idealny w każdym calu. Czego nie mogę powiedzieć o ‘krakowskiej’ publiczności. Wyobrażacie sobie rockowy koncert na którym wszyscy stoją jak kołki, machają głowami i na świetnie bawiące się jednostki patrzą jak na idiotów?! Nie? Najwyraźniej Was tam nie było, bo właśnie tak wyglądał koncert Slasha. Było to coś okropnego nie ze względu na osoby, które przyszły się tam pobawić, ale ze względu na wykonawców, którzy widzieli całą arenę machających łepków i wyświetlaczy telefonów.

W momencie gdy Myles zwracał się do nas mówiąc, że jesteśmy wspaniali i że cieszy się, że tu jest, nie byłam w stanie powstrzymać łez. Smutek. Jeden wielki smutek, że zostali tak potraktowani. Pamiętajcie, że każdemu artyście należy się szacunek!

Podczas zeszłorocznego koncertu fani rozwinęli wielką flagę Polski. W tym roku chcieli zrobić coś podobnego, ale pomysł padł na kartki papieru, podniesione podczas utwory Back From Cali. Czerwone arkusze dostały osoby stojące na płycie, natomiast trybuny były odpowiedzialne za białe. Nie wiem, czy tak miało to wyglądać, ale wyszło trochę słabo, ponieważ kartkę posiadała mniej więcej co piąta osoba i flaga wyszła bardzo dziurawa. Pomysł fajny, ale integracja słaba. 

Wracając do plusów mogę powiedzieć, że nagłośnienie było dość dobre, a ponad 10 minutowa solówka grana przez Slasha brzmiała przy nim całkiem nieźle (solówka do kawałka Rocket Queen)! Na dodatek widok kilku 80-latków dających z siebie wszystko na widowni był nie do opisania. Warto także dodać, że Arenę otaczał wielki telebim  z napisem SLASH JUŻ TU JEST, a po koncercie zmienił się on na napis SLASH DZIŚ TU BYŁ. Pomysł fajny, jednak niczym więcej organizatorzy się nie popisali.

J.T.

 

Foto: http://bit.ly/1FkiaOO

 

 

 

Ocena: 0 0

Polecamy

Komentarze

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować aby dodawać komentarze.

Zaakceptuj Politykę Prywatności naszej strony