Pobierz aplikację FUN APP

z RBL.TV na żywo!

News

Relacja z LET IT ROLL!

Jeśli uderzenia bassu nie są Ci obce, to nie powinno Cię było zabraknąć w pierwszy sierpniowy weekend w czeskiej miejscowości Benesov.

W dniach 2 i 3 sierpnia tego roku odbyło się tam największe święto fanów muzyki drum and bass z całej Europy. Cztery państwa postanowiły zrezygnować z organizacji kilku festiwali, aby połączyć siły i zrobić jedno miażdżące muzycznie wydarzenie.

Eksplodujący sławami line-up przyciągał każdego dnia festiwalu aż 15 tysięcy fanów mocnego uderzenia bassów. Na największe wyróżnienie zasługuje scena wytwórni Virus/Blackout dysponująca liniowym systemem nagłośnieniowym wciskającym w ziemię. Każdy dźwięk przeszywał duszę i zmuszał do poruszania się w rytm, a cały budynek wibrował. Momentami mogło się wydawać, że solidna żelbetonowa konstrukcja wojskowego budownictwa, nie wytrzyma kolejnej, spadającej na nas, muzycznej bomby bassów.

To, co za konsolą przedstawiali artyści formacji Black Sun Empire oraz Neonlight zasługuje na największy podziw, a grający po nich QO ani na chwilę nie obniżył poprzeczki i do ostatnich chwil całego festiwalu, grał ociekające mrokiem i buntem, drum and bassowe dźwięki. W piątek, sceną wytwórni Virus, za trzęśli jej założyciele, czyli Ed Rush & Optical wraz ze wspomagającym ich MC Ryme Tyme. Trudno znaleźć na świecie artystów, którzy mogą poszczycić się tak wielkim wpływem na ukształtowanie i wyznaczenie kierunku rozwoju gatunku muzycznego, jakim jest drum & bass. A grali tak jak na klasyków gatunku przystało. Idealnie połamane dźwięki wprowadzały publiczność w euforię i napędzały niekończącą się energią. Zaraz po nich za konsolą stanął Audio, który wywołał trzęsienie ziemi. Zaskakiwał z każdym dźwiękiem. Kiedy już tempo zwolniło i wydawało się, że jest już czas na odpoczynek, ze sceny eksplodował bass!

Sceny głównej nie można było przeoczyć. Wielka instalacja robota, pulsująca rewelacyjnymi wizualizacjami, przyciągała wzrok każdego. W piątkową noc za konsolą królowali artyści wytwórni RAM, czyli Mind Vortex, Wilkinson, Noisia, Andy C i Calyx & Teebee. W sobotę publikę zagrzewali Ayah Marar, Feed Me, Netsky, Drumsound & Bassline Smith oraz A.M.C. W trakcie koncertu Noisii publika naprawdę oszalała, w ludziach obudził się pierwotny zew - wraz z latającymi po tłumie ubraniami. Andy C zagrał tak jak na legendę przystało, a jednak wciąż łamał stereotypy i zaskakiwał nowymi dźwiękami oraz znanymi aranżacjami.

W piątkową noc na fanów cięższych brzmień, czekali Forbidden Society i jego przyjaciele, którzy fundowali prawdziwą basową ucztę, dającą mocno po uszach. Zakochani w liquid dnb, jazzy, soul i atmospheric drum & bass, czyli wszyscy miłośnicy lżejszych brzmień, mogli imprezować razem z Paulem SG i innymi, związanymi z labelem Jazzsticks na scenie wytwórni.

Całą sobotę wygrała scena labelu Prague Nightmare. Cisza została ewidentnie zniszczona, a hardcore grany dosłownie roznosił. Niesamowite wizualizacje i muzyka, która wżynała się w mózg i zostawała tam na długi czas. Ten muzyczny terror był dla mnie prawdziwą przyjemnością. Teraz mogę marzyć tylko, żeby móc kiedyś uczestniczyć w prawdziwym praskim therapy session.

Soul Deepowa scena wcale nie była tak delikatna jakby się wydawało z nazwy. Choć liquidowe i jazzowe brzmienie muzyki elektronicznej koiło ucho, to jednak zmuszało do tanecznych wariactw. Było energetycznie, wesoło i przyjaźnie.

Fani oldskoolu poczuli, że jungle jest dalej jak najbardziej masą. Sentymentalna podróż do korzeni przyciągnęła niewiarygodne rzesze fanów. Breakbeaty nie łamały kości, ale kazały się uśmiechać i niektórzy nawet uronili łzę wzruszenia, kiedy wraz z muzyką podróżowali po całym swoim życiu.

Miłą niespodzianką dla wszystkich zmęczonych festiwalowiczów była sala chillout. Piękne oświetlenie, kartonowe imitacje motyli, dużo zieleni i wzywające do wypoczęcia wielkie pufy były cudowną oazą spokoju. Można było wybrać się na masaż lub pomalować ciało na różne szalone kolory albo po prostu rozłożyć się na pufach czy dywanach i tam odnaleźć spokój.

Podsumowując całe wydarzenie, mogę śmiało powiedzieć, że warto było podróżować 15 w jedną stronę, żeby odwiedzić naszych czeskich braci.
Do zobaczenia za rok!

Tekst i zdjęcia: Aleksandra Badowska
                                                        

Ocena: 0 0

Polecamy

Komentarze

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować aby dodawać komentarze.

Zaakceptuj Politykę Prywatności naszej strony