News
Dope D.O.D. RELACJA z koncertu!
WOW WOW WOW!
Trudno inaczej opisać, co tam się działo! Spróbuję jednak od początku.
Do godziny 20:30 klub Alibi, w którym owa impreza się rozpoczynała świecił pustkami. Trudno było powiedzieć dlaczego, skoro od 30 minut grał już support. Można było zauważyć grono osób bardziej zainteresowanych barem, niż 'rozgrzewką' przed Dope D.O.D.
Kilka minut później większość zaczęła zbierać się pod sceną, by zająć najlepsze miejsca i posłuchać 2bloki ( MC z Wrocławia ) z zespołem Spoko Baba, którzy rozgrzewali nas przez ostatnie 15 minut. Ich support nie przypadł mi do gustu, ponieważ jak dla mnie łączenie reggae, hip hopu i psycho rapu nie było w dobrym guście, tak samo, jak porównywanie Magika do Boba Marleya. Głos fajny, potencjał też, ale trzy gatunki muzyczne grane przez jeden zespół w kilku kawałkach, to za dużo.
Wróćmy jednak do gwiazdy wieczoru.
Dope D.O.D. gościli na scenie od 21:30 i dali dwugodzinny fantastyczny koncert. Od początku do końca energia była niesamowita i trudno było się jej oprzeć. Miałam to szczęście, że byłam w pierwszym rzędzie i mogłam czerpać z koncertu jeszcze więcej. Niemniej jednak tłum ludzi napierających na pierwsze rzędy sprawił, że nie obeszło się bez obitych żeber i kilkunastu siniaków. Jednak czym jest obite ciało w porównaniu do emocji, których zaznałam ;)
Na tym, jak również na innych ( przynajmniej polskich ) koncertach zespół powielał swoją tradycję - bynajmniej wydaje mi się, że tradycją już się to stało. Już tłumaczę: pierwsze rzędy dostały plastikowe kubeczki, do których Skitz Vicious oraz Dr Diggles lali whisky. Ma to na celu wzniesienie wspólnego toastu z artystami. Po chwili jeden z raperów prosi fanów stojących po środku o rozejście się na strony i zrobienie przejścia. Na znak zespołu następuje splash, czyli obie strony zderzają się, by następnie pogować i skakać w rytm muzyki. Jak tu się nie oprzeć?! Jak można stać i tylko machać głową?! Gwarantuję Wam - NIE DA SIĘ!
Jakby emocji było mało, w pewnym momencie spotkał mnie zaszczyt bycia na scenie z Dope D.O.D. i tańczenia wraz z nimi do ich muzyki. Po chwili dołączyło jeszcze ok 6 dziewczyn. Pisząc, ze świetnie się bawiłam, to mało. Skłamałabym także stwierdzeniem, że było to zwieńczenie wrażeń, ponieważ tak nie było. Jeszcze większym zaszczytem było zaproszenie od Jay'a na backstage. Dzięki temu miałam okazję porozmawiać z chłopakami i trochę Ich poznać. Mogę też bez skrupułów powiedzieć, że to co reprezentują na scenie jest dokładnym odzwierciedleniem Ich samych, nikogo nie udają. Tacy po prostu są.
Atmosfera niesamowita, koncert miazga, bar dość tani. Nagłośnienie w pierwszych rzędach: dobre, proporcjonalność klubu do ilości ludzi: dość dobra, organizacja: dość dobra, cena: bardzo dobra. Nie mam imprezie nic do zarzucenia, prócz odrobinę źle dobranego supportu. Wrocław, byle tak dalej!
Jak określiłabym to, co działo się wczoraj we wrocławskim klubie Alibi?! It's RIDICULOUS! ;)
Jeśli nie udało Wam się dotrzeć na wczorajszy koncert, nic straconego – dzisiaj możecie Ich spotkać w Rzeszowie na ArtdeRUE Festival 2014, gdzie zagrają także Grubson, Eldo, Bob One, Ten Typ Mes, Fokus oraz Pokahontaz
J.T.
Foto: http://bit.ly/1uRsmN3