Jeden z największych artystów ostatniego wieku. Stawiany pośród najwspanialszych głosów współczesnej muzyki. Postać, która wzbudzała swoją osobą nie lada kontrowersje. Piosenkarz wykorzystujący pełną gamę swoich możliwości wokalnych i operując na czterech oktawach oczarowywał słuchaczy. Uznawany za wielkiego artystę brytyjskiego, choć pochodził z Azji. Jego piosenki do tej pory niosą magię, a jego głos na długo pozostaje w głowie, niczym narkotyk pobudzając emocje, których do tej pory słuchacz nie był świadomy. Dziś mija 20 lat od jego smutnej śmierci. Dziś mija 20 lat od dnia, w którym odszedł z tego świata Freddie Mercury.
Urodzony 5 września 1946 roku w Zanzibarze Farrokh Bulsara większość swojego młodzieńczego życia spędził w Indiach, gdzie już w wieku siedmiu lat rozpoczął lekcje gry na pianinie. Jego talenty bardzo szybko zaczęły wychodzić, kiedy już w wieku 12 lat założył swój pierwszy zespół. W 1964 jego rodzina była zmuszona wyjechać do Anglii z powodu niebezpiecznej rewolucji jaka się rozwijała w rejonie. To tam po kilku nieudanych próbach rozpoczęcia kariery muzycznej w końcu napotkał gitarzystę Briana May'a i Rogera Taylora, z którymi postanowił założyć zespół. Pomimo oporów ze strony pozostałych członków kapeli nazwali się "Queen" ("Królowa"), choć świadomi byli, że mogło to wzbudzić pewne homoseksualne skojarzenia.
Na początku lat 70. Mercury poznał Mary Austin, z którą przez kilka lat był w partnerskim związku, po którym już wiązał się głównie z mężczyznami. Jednak jego znajomość z Mary nie umarła, a wręcz przeciwnie - do samej śmierci to ona była najbliższą mu osobą, wierną przyjaciółką, o której często wypowiadał się jako jego "prawnej żonie". Ich związek był tak głęboki, że Freddie pisał nawet piosenki na jej cześć. Jedną z nich była "Love of My Life" ("Miłość mojego życia"), w której wyznaje swoją miłość do Mary i opowiada jak bardzo jest ona dla niego ważna. W ostatnich dniach przed śmiercią towarzyszył mu jego ostatni partner, fryzjer Jim Hutton, który także był zarażony wirusem HIV.
Piosenki jakie Mercury pisał często opowiadały o miłości, był to bardzo ważny element życia piosenkarza. On sam uznawany był raczej za osobę skrytą, szczególnie przy osobach, których nie znał. Dwie formy w jakich się w pełni wyrażał to były właśnie napisane przez niego utwory i występy na scenie. Podczas koncertów Freddie dawał z siebie wszystko, zachowując się na scenie bardzo ekspresyjnie. Wspomina o tym Kurt Cobain w swoim liście pożegnalnym, w którym pisze, że na niego wiwatujące tłumy publiczności nie działały tak jak na Freddiego, który je uwielbiał, żył nimi, pobudzały go do życia i dawania z siebie wszystkiego na scenie. W żaden sposób nie próbował ukrywać swoich homoseksualnych skłonności i często występował w prowokacyjnych strojach. W teledysku do "I Want to Break Free" cały zespół przebrany jest za kobiety, jednak to Freddie jest ubrany najbardziej prowokacyjnie - w czarną, skórzaną spódniczkę mini.
Mercury napisał i skomponował większość z największych hitów zespołu, do których zaliczały się takie utwory jak: "Bohemian Rhapsody", "We Are the Champions", "Don't Stop Me Now", "Somebody to Love" czy "Crazy Little Thing Called Love". Przy pisaniu piosenek artysta korzystał z różnorodnych aranżacji wzorując się na wielu popularnych stylach. Często można usłyszeć dźwięk syntezatora nawołujący do muzyki disco, mocne gitar i wyrazistą rockową perkusję czy nawet całą orkiestrę.
Równolegle do współpracy z Queen Freddie tworzył także projekty solowe. Wydał dwa albumy: "Mr. Bad Guy" oraz "Barcelona", z czego pierwszy był mocno osadzony w elektronicznym brzmieniu syntezatora, a drugi został nagrany ze śpiewaczką operową Montserrat Cabbalé. Tytułowa piosenka z tego krążka jest jedną z najsłynniejszych kompozycji w solowej karierze artysty.
Ostatnia piosenka nagrana w oryginalnym składzie Queen to słynne i wymowne "Show Must Go On". Brian May nie był pewien czy Mercury poradzi sobie z zaśpiewaniem tej piosenki, ponieważ w 1990 roku był tak osłabiony chorobą, że ledwo był w stanie chodzić. Jego obawy okazały się zbędne, gdyż wykonanie Freddiego było genialne i ta piosenka na stałe zapisała się w kanonie muzyki Queen. Utwór swój sukces zawdzięcza przede wszystkim sferze tekstowej, gdyż w czystych słowach opisuje co artysta chciał przekazać w ostatnich chwilach przed śmiercią - cokolwiek by się nie dało, niezależnie od tego jak ciężko by było życie musi toczy się dalej.
"Inside my heart is breaking
My make-up may be flaking
But my smile, still, stays on!"
Freddie Mercury zmarł 24 listopada 1991 roku z powodu zapalenia oskrzeli wywołanego przez osłabienie organizmu wieloletnią walką z AIDS. Wirus HIV był częstą chorobą w środowisku homoseksualnym i śmierć piosenkarza tylko to potwierdziła. Mercury zmarł w domu w towarzystwie swojego wieloletniego partnera Jima Huttona.
Legenda artysty wciąż pozostaje żywa pośród społeczeństwa, które nigdy nie zapomni jego ogromnego talentu, przejmującego głosu i niewiarygodnej charyzmy, którą emanował na scenie podczas koncertów. Choć nigdy więcej nie będziemy mogli podziwiać go na żywo, to jednak pozostawił on na zawsze wielką część siebie w swoich piosenkach. Słuchając ich oddajemy mu hołd, na który tak bardzo zasługuje.